|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Parabola
cudzoziemiec
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Brzeszcze Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 17:46, 17 Kwi 2010 Temat postu: Trześnia [M] |
|
|
Po prostu nie mogłam wpaść dzisiaj na lepszy tytuł...
Opowiadanie jednoczęściowe pisane na konkurs literacki na jakimś-tam blogu o godzinie 1 nad ranem (nagrody mnie skusiły, a wysłałam i tak już po terminie o godzinę... ale przyjęli) ;P
Błędów interpunkcyjnych pewnie cała masa będzie.
UWAGA: FORUM USUNĘŁO MI WSZYSTKIE AKAPITY :<
_______________________________
„Idzie wiosna.” – pomyślała Lilian uśmiechając się i popędzając konia. Rozpoczynał się nowy dzień, a Aprilis* leniwie chylił się ku końcowi. Przyjemny wiatr rozwiewał w pędzie jej długie włosy barwy dojrzałego zboża. Powietrze bezpiecznie i gładko przepływało przez płuca, w przeciwieństwie do zimowych powiewów, które zawsze wbijały w nieszczęśników tysiące ostrych noży. Lilian podniosła rękę i strąciła z gałęzi sklepionych w półkole krople porannej rosy. Woda przepojona słodkim smakiem zieleni zrosiła jej piegowatą twarz. Dziewczyna zdmuchnęła z oczu niesforny kosmyk, nachyliła się ku szyi konia i przeszła w szaleńczy cwał, przejechała wąską ścieżką pomiędzy naturalnymi szpalerami grabów. Tętent końskich kopyt nie zdołał zagłuszyć wszechobecnego śpiewu ptaków – drozd śpiewak, wróbel, krawczyk białouchy, jaskółka dymówka, jemiołuszka i pliszka cytrynowa – przysiadały na każdej gałęzi, z ich małych gardziołek wydobywały się cudowne tony, dzwoniące delikatnie wśród zielonych listków, wibrujące w powietrzu z pierwszym pyłem. Nagle aleja skończyła się i narowisty, bułany ogier wjechał w pełnej krasie na łąkową połać. Lilian westchnęła. Z pola rozciągał się widok na okoliczne wzgórza, góry, na których słońce zdążyło stopić już białe czapy śniegu. Zieleniły się pięknie, ogrzewane ciepłem poranka. Niebo było błękitne, poprzecinane falami przesuwających się leniwie cumulusów, przypominających dziewczynie pierze z rozprutej poduszki. Trawa była młodziutka, tchnąca świeżą zielenią i zapachem ziemi, poprzetykana kępkami czyściutkich bellisów** o dziewiczo rozchylonych, nieskazitelnych płatkach i mechatym owocu barwy słońca. Poruszane wiatrem, pochylały swe główki ku ziemi, kłaniając się nowemu dniu. Dzikie trześnie*** wypuściły właśnie najpiękniejsze kwiaty, białe piękności na długich szypułkach. Kwiecie kontrastowało z czernią kory i zielenią traw, cieszyło oko, nęciło niczym Drzewo Poznania Dobra i Zła z mitycznego Edenu.**** Lilian uwielbiała zapach tych kwiatów, kojarzył jej się ze spełnioną miłością, kryła się w nim twarz kochanka i… obietnica. Woń działała na nią podniecająco, erotycznie, była najsilniejszym afrodyzjakiem, słodkim kusicielem. W skromnie wysklepionej dolince płynął wąski potok. Lilian poprawiła stopy w strzemionach i wolnym kłusem podjechała do ostrego brzegu, podziwiając piękno łagodnej pochylni. Zsiadła z bułanka z wyuczoną gracją, przywiązała go za uzdę do strzelistej brzozy i zbliżyła się do strumienia. Uklęknęła przy brzegu i nachyliła twarz nad wodą, jasne loki połaskotały harmonijną powierzchnię lustra wody. Potok był krystalicznie czysty, maleńkie rybki ciekawsko podpływały do mocnych włosów, przepływały pomiędzy pasmami. Dno było wyłożone podłużnymi kamieniami w barwach rdzy i szarości. Lilian spojrzała w swoje odbicie, gładkie lustro było najpiękniejszym kłamcą. Przez chwilę przyglądała się, niczym Narcyz, swemu nieskazitelnemu obrazowi, twarzy nieśmiertelnej, cudownej i wartej opiewania w balladach… nieludzkiej w swej grzesznej boskości. Dziewczyna przerwała trans, podniosła rękę i pokonując nieznane wahanie z całej siły uderzyła w taflę, niszcząc portret pięknej demonicy. Nabrała wody w dłonie i chlusnęła nią w twarz tak inną od odbitej. Spojrzała jeszcze raz na cudowny krajobraz, odwiązała konia i odjechała wdychając zapach kwiatów.
Do swojego domu dojechała nim słońce doszło zenitu. Wprowadziła ogiera do stajni i pobiegła do ogrodu, którym opiekował się jej ojciec. Dawniej chadzała do ogrodu codziennie, był to pierwszy raz od czasu pierwszych śniegów. Obeszła bielone ściany i odsunąwszy zasuwkę znalazła się w delikatnie zacienionej części. Przymknęła oczy i uśmiechając się włożyła obie dłonie w zazielenione pędy fotergilli, gładziła palcami guzkowate gałązki, włoskowate, delikatne listki i puszyste, nie do końca jeszcze rozwinięte kwiaty. Długą chwilę pozwalała zaplątywać się gałązkom w wełniane kółeczka starego sweterka. Zwinnie przeskoczyła do nasłonecznionej części sadu, zataczała szybkie koła wokół własnej osi, tańczyła wokół wysokich drzew, obejmowała je czule, jak ukochanego, szukała ich ust. Czuła przepływającą przez pnie energię, ziemię, naturę, jak zieloną krew pulsującą mocno w sprężystym drewnie, gorzką i żywiczną. Alejka prowadziła wprost do najdzikszej części ogrodu, ukrytej za ścianą starannie przystrzyżonego żywopłotu. Był to trawiasty prostokąt, z maleńkim oczkiem wodnym pośrodku, w którym czasami kumkały żałobnie niewielkie żabki. Lilian przekroczyła granicę z miną psotnego dziecka. Widząc skąpane w słońcu poletko rozpięła guziki i z rozmachem rzuciła za siebie sweter, zrzuciła buty i boso stanęła na trawie. Trawa była ciepła i miękka. Rozejrzała się dokoła. Pośrodku oczka wodnego zadomowił się okazały grążel, pysznił się swym żółciutkim odcieniem, rozległym liściem i koronnymi płatkami. Pachniało jabłkami. Wokół oczka rozrosły się dzikie kępy śnieżyczki i szafranu o fioletowo-liliowych płatkach.
- Aye! – zakrzyknęła Lilian i podniosła ręce w górę. Woń jabłek, woń kwiatów i traw. Upojenie.
- Aye! – nogi same poderwały się z ziemi, zręcznie przeskoczyły oczko wodne i zapląsały między kępkami roślin. Lilian wygięła się w łuk i zakręciła dłońmi szerokie koła. Szaleństwo.
- Tańczcie! Tańczcie! Woda, ziemia i powietrze! Życie! Szczęście! Tańczcie! – Lilian wskazywała w stronę kwiatów – Tańczcie moje piękne! Księżniczki! – wykrzyknęła, aż ptaki zerwały się z najniższych gałęzi, odleciały w stronę świetlistych pól, błękitnego nieboskłonu. – Baronówny! Hrabiny! Mogę prosić, moje Panie? – dziewczyna przesadnie skłoniła się w stronę największego skupiska śnieżyczek. Uśmiechnęła się promiennie i zatańczyła wokół roślin wyuczone kroki walca. Kwiaty milczały. Prach! Konar nieznanego drzewa zagrodził drogę tańca, bezlitośnie przerwał szaleńczy rytm. Lilian wylądowała na ziemi, położyła się i spytała szafranu, gładząc jego płatek:
- Co mi powiesz, mój Panie?
Kwiaty milczały.
Lilian obudziła się późnym popołudniem, słońce i zapach jabłek uśpił ją i ukołysał. Trawa odcisnęła na jej twarzy nietrwałe piętno. Zbudził ją głośny tętent kopyt na ścieżce. Zza żywopłotu wyłonił się gniady wałach, którego dosiadał na oko siedemnastoletni młodzian o słomianych, podobnie jak ona, włosach do ramion.
- Adam! – twarz Lilian rozpromieniła się, dziewczyna odruchowo przeczesała włosy, wytrzepując z nich przy okazji źdźbła trawy. Chłopak, jak zwykle niezwykle małomówny, milczący nawet, uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów, ale z jego ust nie spłynęło żadne słowo. W oczekiwaniu na przywiązanie gniadosza, Lilian poprawiła włosy i poluźniła w znacznym stopniu kokardki zielonkawej bluzki. Chłopak odwrócił się i wolno, bardzo wolno, drażniąc dziewczynę, podszedł do niej. Nie męcząc się z kokardkami delikatnie zsunął z niej bluzkę i przyłożył usta do wystającego obojczyka. Spoglądając w niebo, poczuła nagle zapach kwiatów trześni. Intensywny. Przejmujący. Kochała ich obydwu. „Idzie wiosna” – pomyślała Lilian i uśmiech nie znikał już z jej twarzy.
*Aprilis – inaczej miesiąc Kwiecień
** Bellisy – inaczej stokrotki pospolite
*** Trześnie – inaczej czereśnie
**** Eden - biblijny raj stworzony przez Boga dla pierwszych ludzi – Adama i Ewy
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Parabola dnia Sob 23:03, 17 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
szakala
Latająca nad ziemią
Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Wrocławia Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 19:56, 17 Kwi 2010 Temat postu: Re: Trześnia [M] |
|
|
Parabola napisał: |
Błędów interpunkcyjnych pewnie cała masa będzie. |
zobaczymy...
Cytat: | „Idzie wiosna.” – pomyślała Lilian, uśmiechając się i popędzając konia. |
Tu nie musi być przecinka ^^
Cytat: | Dziewczyna zdmuchnęła z oczu niesforny kosmyk, nachyliła się ku szyi konia i przeszła w szaleńczy cwał, jechała wąską ścieżką pomiędzy naturalnymi szpalerami grabów. |
W pierwszej części zdania użyłaś czasu teraźniejszego, a w drugiej przeszłego. Unikaj tego, bo to dość poważny błąd xP
Cytat: | Kwiecie kontrastowało z czernią kory i zielenią traw, cieszyło oko, nęciło, niczym Drzewo Poznania Dobra i Zła z mitycznego Edenu**** |
Po ,,nęciło" nie powinno być przecinka. A na końcu zdania stawia się kropki xD
Cytat: | Lilian uwielbiała zapach tych kwiatów, kojarzył jej się ze spełnioną miłością, kryła się w nim twarz kochanka i…obietnica. |
Sklejka. Po wielokropku - spacja.
Cytat: | W skromnie wysklepionej dolince płynął wąski potok, Lilian poprawiła nogi w strzemionach i wolnym kłusem podjechała do ostrego brzegu, podziwiając piękno łagodnej pochylni. |
Może po potoku postawić kropkę i zacząć nowe zdanie...? oO
A tak btw... W strzemionach poprawia się stopy xD
Cytat: | Potok był krystalicznie czysty, maleńkie rybki ciekawsko podpływały do mocnych włosów, przepływały pomiędzy pasmami. |
Mocnych włosów...? oO
Cytat: | Przez chwilę przyglądała się, niczym Narcyz, swemu nieskazitelnemu obrazowi, twarzy nieśmiertelnej, cudownej i wartej opiewania w balladach…nieludzkiej w swej grzesznej boskości. |
Znów sklejka po wielokropku ;)
Cytat: | Nabrała wody w dłonie i chlusnęła nią w twarz tak inną od odbitej. Lilian spojrzała jeszcze raz na cudowny krajobraz, odwiązała konia i odjechała wdychając zapach kwiatów. |
Śmiało możesz usunąć imię. Samo ,,spojrzała jeszcze raz (...)" przeżyje bez ..Lilian" ;)
Cytat: | Mogę prosić moje Panie? – dziewczyna przesadnie skłoniła się w stronę największego skupiska śnieżyczek. |
Przecienek między ,,prosić" a ,,moje".
Cytat: | Uśmiechnęła się promiennie i zatańczyła wokół kwiatów wyuczone kroki walca. Kwiaty milczały. |
Powtórzenie - kwiaty ;)
Cytat: | Lilian wylądowała na ziemi, położyła się i spytała szafranu, gładząc jego płatek:
- Co mi powiesz, moja Pani? |
Yyy... Szfran to rodzaj męski xD
W pierwszej części czasem się nie mogłam połapać, o co chodziło - zdania były tak rozbudowane i często tak bardzo niepowiązane ze sobą xD
Ale później było coraz lepiej :D
A końcówka jest na serio świetna.
Może podoba mi się tak bardzo dlatego, że zawsze marzę, aby w miłość wplątały się konie... *-*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parabola
cudzoziemiec
Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Brzeszcze Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 23:03, 17 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Wszystko poprawione - mocne włosy - w sensie silne, zdrowe. Sprawdź mi to tam wszystko raz jeszcze ;)
Ktoś jeszcze?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szakala
Latająca nad ziemią
Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Wrocławia Płeć: pisarka
|
Wysłany: Nie 15:54, 18 Kwi 2010 Temat postu: Re: Trześnia [M] |
|
|
Wydaje mi się, ze juz nie ma więcej błędów... oO
Ale cóż, może ja się już wyczerapałam, a ktoś inny znajdzie jeszcze jakieś xP
:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|