|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tygrysek
Naczelny brykacz
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stumilowy Las Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 15:54, 27 Cze 2009 Temat postu: W piekle z Aniołem - [M] |
|
|
Opowiadanie, które pierwotnie było napisane na konkurs o tematyce: Rozmowa z Bogiem lub bóstwem, czy coś w tym stylu. W ostateczności praca nigdzie nie została wysłana i nawet nie wiem, dlaczego. Chyba zapomniałam ;P
Praca została wyróżniona w szkolnym konkursie.
<center>W piekle z Aniołem</center>
Czym jest świat jeśli nie piekłem? Co może takiego dać nam życie, czego nie da nam śmierć? Tyle razy słyszałam, że po śmierci czeka nas raj, że czasami wydawało mi się, że to kłamstwo, które powtarzane tysiąc razy ma stać się prawdą. Im częściej to słyszałam, bym bardziej nie mogłam w to uwierzyć i jednocześnie chciałam sama sobie udowodnić, że na ziemskim świecie też może być raj. Raj, którego nawet w niebie nie znajdę.
Zamknięta w czterech ścianach zakładu psychiatrycznego doskonale wiedziałam, że świat jest tylko i wyłącznie piekłem, a wszelkie próby zmiany tego, prowadzą do jeszcze większego piekielnego ognia. Skoro niebo jest niebem, a ziemia piekłem, to gdzie znajduje się czyściec?
- Lekarstwa – krzyknął głos za drzwiami bez klamki i zaraz po tym wszedł do środka wysoki brunet w białym kitlu. - Lekarstwa – powtórzył, podsuwając do mnie tabletki.
- Nie jestem wariatką – warknęłam.
- A czy ktoś powiedział, że jesteś? - powiedział, uśmiechając się do mnie litościwie.
Wiedziałam, co sobie myślał. Wiedziałam, co wszyscy sobie myśleli. Skończyłam w tym okropnym miejscu tylko dlatego, że powiedziałam prawdę. A uczyli mnie nie kłamać.
Wszystko zdarzyło się pięć lat temu, kiedy byłam jeszcze małą i naiwną nastolatką. Myślałam, że świat może leżeć u mych stóp. Miałam marzenia i dążyłam do ich realizacji. Codziennie budziłam się z myślą, że ten dzień będzie przełomowym dniem w moim życiu. I tylko jeden się taki okazał. Jednak nie o takim marzyłam...
Był sierpień. Wakacje. Ciepłe promienie słońca zawsze sprawiały mi wyjątkową radość. Latem zawsze czułam, że żyję. Ale tak naprawdę! Czułam wolność, której nigdy nie czułam w czasie roku szkolnego. Nareszcie mogłam robić co chcę, budzić się, kiedy się wyśpię. To był mój ziemski raj.
- A gdyby wakacje miały trwać cały rok? - zapytał Tomek.
Był to niewysoki blondyn z niebieskimi oczami. Nie znałam go długo, jednak zawsze potrafił mnie wysłuchać. Był uśmiechnięty, roześmiany. To właśnie była osoba, której potrzebowałam w tamtej chwili. Potrafił mnie rozbawiać, nawet gdy bardzo się smuciłam.
- To nie możliwe! - zapierałam się. - Wszystko w świecie ma swój czas. Jest czas na naukę i jest czas na odpoczynek. Nie da się tego zmienić!
- W takim razie powiem ci, że jesteś w błędzie – uśmiechnął się. - Moje wakacje nie mają końca.
- Jak to? Przecież jesteś niewiele ode mnie starszy! Na pewno też chodzisz do szkoły!
- Odpowiem tak: szkoła? A co to jest? - zaśmiał się. - Nie uznaje szkoły. Ona i tak niczego mnie nie nauczy, a tylko potrafi zmęczyć człowieka. Chodź ze mną, to pokaże ci prawdziwy raj i wieczne wakacje.
Brzmiało jak jakaś sekta! I właśnie dlatego powiedziałam mu, żeby zostawił mnie w spokoju i nigdy więcej nie pokazywał mi się na oczy. Nie byłam naiwna! Wiele naczytałam się o sektach i na pewno nie chciałam do żadnej trafić.
Jednak po kilka dniach zaczęłam się zastanawiać, czy to rzeczywiście była to, czego się bałam? Niedługo miałam wrócić do szkoły, a czułam, że to jeszcze nie ten czas. Czułam, że nie jestem jeszcze na to gotowa, potrzebowałam odpoczynku.
Nie musiałam go długo szukać. Na początku nawet zaczęło mi się wydawać, że czekał na mnie.
- Wiedziałem, że się zdecydujesz – zaśmiał się. - Weź kilka najpotrzebniejszych rzeczy i idziemy – ponaglał mnie.
- Mama będzie się o mnie martwić – zaczęłam niepewnie.
- Nie będzie. Zajmę się tym.
Wykrzywił usta w swoim zniewalającym uśmiechu.
- Nie wiem, co knujesz i nawet nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać – powiedziałam, gładząc swoje puszyste włosy. - Bądź jednak tak miły i powiedz chociaż najważniejsze rzeczy z tej naszej ucieczki.
- Będzie ci jak w raju – odpowiedział ze śmiechem. - Już tyle razy ci to powtarzałem.
Więcej wolałam o nic nie pytać. Wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Zamknęłam oczy. Nigdy nie lubiłam długich podróży, a ta zapowiadała się zniewalająco długa. Chciałam zasnąć i obudzić się na miejscu, jednak warkot starego silnika nie dawał mi tej przyjemności.
- Włączyłbym ci jakąś muzykę, ale nie mam radia – zaśmiał się.
Nie wiem, czy był to rzeczywiście powód do śmiechu. W moim wypadku nie pojawił się nawet krzywy uśmiech. Bałam się tego, co przed nami i tego, co zostawiałam za sobą. Moja mama na pewno się o mnie martwiła. Zawsze byłam porządną dziewczyną, która szukała swojego miejsca w świecie. I nigdy nie wyobrażałam sobie, żeby to moje miejsce idealne było bez rodziców.
Wolałam nie wyobrażać sobie, jak będą się czuć, gdy wrócą do domu i zobaczą, że ich jedyne dziecko gdzieś zniknęło. Na pewno na początku będą myśleli, że jestem u jednaj z moich koleżanek. Obdzwonią wszystkich rodziców i wybiorą numer na policję. Będą mnie szukać i wyrywać sobie włosy z głów, dlaczego właściwie uciekłam. A prawda była taka, że ja sama nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Przecież argument, że szukam swojego raju, wcale nie jest przekonywujący. Mnie nie przekonuje, a co dopiero moich rodziców. Uczyli mnie, że raj znajdziemy dopiero po śmierci, więc dlaczego miałabym szukać go na ziemi?
Może uciekłam, żeby być Tomkiem? To było całkiem prawdopodobne. Ten chłopak przyciągał mnie do siebie jak nikt inny. Uwielbiałam spędzać z nim czas, obserwować jego ruchy, patrzeć w jego oczy. Na pewno był dla mnie ideałem. Jednak czy to rzeczywiście była bezpośrednia przyczyna mojej ucieczki?
Zawsze chciałam mieć wieczne wakacje, a on obiecał mi, że właśnie takie na mnie czekają. Miałam już nigdy nie przekroczyć progu szkolnych murów. Czego można chcieć więcej? Kto normalny lubi się uczyć?
Pewnie właśnie dlatego uciekłam z domu. Wszystkie powody nałożyły się na siebie i nie miałam innego wyjścia. Albo po prostu nie chciałam widzieć innego rozwiązania tej sytuacji. Dążyłam do spełnienia swoich chorych marzeń i właśnie stanęłam przed szansą, która już nigdy więcej mogła się nie powtórzyć.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział, zatrzymując pojazd.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam, gdy otworzyłam oczy.
Przede nami stał stary dom. Szyby w oknach były powybijane. Konstrukcja wyglądała na mało stabilną.
- To nasz nowy dom – zaśmiał się. - Chodź, poznasz resztę.
Tomek wyskoczył z samochodu i otworzył mi drzwi z drugiej strony. Nie byłam pewna, czy chce wysiąść. To nie był mój raj. Nic tu nie było takie jakie być powinno. Chciałam wrócić do domu i gdyby nie chłopak, który stał nade mną z wyciągniętą ręką i wpatrywał się swoimi idealnymi błękitnymi oczami, zapewne już dawno bym o to poprosiła.
Chwyciłam jego dłoń i powoli wyszłam z samochodu. Rozejrzałam się dokoła, żeby ogarnąć jakoś nowe miejsce. Poza tym jednym starym budynkiem, który psuł wystrój, wszystko była w jak najlepszym porządku. Wszędzie pełno zieleni, którą ubóstwiałam.
- Wejdziemy wreszcie do środka? - zapytał.
- Tak, tak... już idę – potwierdziłam i ruszyłam za nim.
Przed wejściem zatrzymałam się niepewnie, jednak zapewnił, że nic złego w tym domu mi się nie stanie. Trochę dziwnie brzmiało nazywanie tej rudery domem, jednak nie miałam siły się z nim kłócić. Byłam zmęczona podróżą i jednocześnie głodna.
Powoli weszłam za nim do środka. Było tam o wiele przytulniej niż na zewnątrz, jednak pomieszczenia nie wyglądały na takie, w którym można byłoby mieszkać przez dłuższy okres czasu. Postanowiłam jednak nie przykuwać do tego większej uwagi. W kącie największego pomieszczenia siedziała mała grupka osób. Jedna blondynka pomachała nam na powitanie. Tomek tylko się uśmiechnął, chwycił mnie za rękę i pociągnął w ich stronie. Nie byłam pewna, czy chcę znaleźć się blisko tych ludzi, jednak jego dotyk całkowicie mnie ubezwłasnowolnił. Wiedziałam, że zrobię wszystko, o co mnie tylko poprosi.
- Witaj – zawołała dziewczyna. - Jestem Amanda – powiedziała, wyciągając do mnie rękę.
Uścisnęłam ją nie pewnie, jednak jej nie odpowiedziałam. Wprawdzie otworzyłam usta, żeby wymówić swoje imię, jednak żaden dźwięk się z nich nie wydostał. Musiałam być sparaliżowana widokiem, który prezentował się przede mną.
- Nie masz się czego bać. Naprawdę jesteśmy mili – uśmiechnęła się do mnie, klepiąc jednocześnie po plecach.
- Musi być lekko zdezorientowana – odezwał się Tomek. - Dajmy jej trochę czasu.
- Może chce spróbować? - zapytał jakiś brunet w okularach.
- Nie wydaje mi się. - Tomek spojrzał na mnie oczekująco. - Dajmy jej dzisiaj spokój, na pewno jest zmęczona.
Pokiwałam twierdząco głową, jednak nie dlatego, że chciało mi się spać. Chciałam od nich odpocząć, pobyć przez chwilę sama i wszystko przemyśleć. Co z tego, że przebywałam z nimi tylko kilka minut, skoro to było dla mnie za dużo.
Tomek ponownie wziął mnie za rękę i wyprowadził do sąsiedniego pomieszczenia. Znajdowało się tam kilka materacy. Chłopak wskazał na posłanie pod oknem.
- Wydaje mi się, że tam będzie ci się podobać – powiedział.
Niepewnym krokiem ruszyłam we wskazanym kierunku. Miałam rozpocząć nowe życie w tej melinie. To miał być mój nowy raj, taki prawdziwy raj.
Dopiero po około tygodniu od przybycia do tej rudery udało mi się zgrać z pozostałymi jej mieszkańcami. Na początku nie mogłam znaleźć z nimi wspólnego tematu, jednak z każdym kolejnym dniem było już coraz lepiej. Amanda powiedziała mi, że każdy na początku czuł się odosobniony i samotny w tym miejscu, jednak z czasem to mija. U mnie już zaczęło mijać i zaczynałam cieszyć się, że posłuchałam Tomka. Wprawdzie cały czas tęskniłam za rodzicami i czasami chciałam do nich wrócić, wiedziałam, że tam nie będę tak naprawdę szczęśliwa. Moja szczęście było teraz wśród tych ludzi... których tak właściwie nawet nie znałam.
- Tutaj każdy może być kim chce, nie ma żadnych ograniczeń – zaczęła Amanda, kiedy któregoś dnia szykowałyśmy kolację. - Weronika zobaczysz, tu naprawdę jest cudownie. Na przykład Magda zawsze chciała być piosenkarką, więc nam tutaj koncerty daje! Ja zawsze marzyłam, żeby być aktorką, więc razem z Kubą i Sylwią, którzy również o tym marzyli, mamy tutaj własny teatrzyk. Będzie ci tu dobrze.
- Już jest dobrze – szepnęłam. - Tylko martwię się o rodziców. Na pewno się strasznie denerwują i mnie szukają.
Dziewczyna poklepała mnie po plecach. Sama nie byłam pewno, czy poczułam się lepiej. W miejscu, w którym się znalazłam, tak naprawdę czułam się obca. Czasami wydawało mi się, że to mój raj, w którym będę szczęśliwa, jednak innymi razy wiedziałam, że oszukuję sama siebie. Za każdym razem, gdy miejsce wydawało się być bardziej idealne, czułam, że tak nie jest. Wiedziałam, że ktoś próbuję mnie oszukać, jednak nie wiedziałam kto. Możliwe, że to ja byłam tą osobą, która usilnie próbowała mnie do czegoś przekonać.
- Znowu się zamyśliłaś – zauważyła Amanda.
- Przepraszam – wybąkałam, jednak wiedziałam, że to zachowanie jeszcze nie raz się powtórzy.
Nie umiałam się nie zamyślać. Była to jedyna czynność w tym obcym świecie, którą potrafiłam robić dobrze i której mogłam być w stu procentach pewna. Nikt nie mógł wkraść się do mojego umysłu i narzucić mi jego pracę. Tylko mózg dawał mi swobodę, której nie mogłam doświadczyć nigdzie indziej.
- Dziewczyny chodźcie – zawołał Tomek.
Amanda od razu wstała z prowizorycznego krzesła zrobionego z jakiejś starej skrzynki i pobiegła do chłopaka. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek jego rozrywki, jednak postanowiłam nie sprzeciwiać się. Próbował zachęcić mnie do tego miejsca. Był jedynym, który zdawał sobie sprawę z tego, że jeszcze nie do końca pewnie czuję się w ich obecności.
Weszłam do salonu, bo tak nazywali największe pomieszczenie w tej ruderze i usiadłam na ziemi, zamykając krąg ułożony z pozostałych osób.
- Zapalimy sobie dzisiaj fajkę pokoju – powiedział mój wybawca, który doprowadził mnie do tego raju.
Nigdy nie paliłam nawet papierosa, dlatego byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu. Z mojej miny dało się wyczytać, że nie jestem zachwycona jego propozycją. Co więcej – byłam tym przerażona. Palenie fajki oglądałam tylko na filmach i to w dodatku kilka razy w życiu. Wyglądało to na nic trudnego, jednak z opowieści znajomych wiem, że zaciąganie się wcale nie jest takie łatwe. Nie chciałam wyglądać na nowicjusza.
- Nie mam ochoty – zaczęłam, wstając z kręgu.
Mateusz, brunet z zielonymi oczami, który siedział obok mnie, od razu chwycił mnie za rękę. Chciałam się wyrwać, jednak jego uścisk był zbyt mocny. W końcu nie za nic był uważany za najsilniejszego z całej grupy.
- Dasz radę – powiedział i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. - Każdy miał swój pierwszy raz i uwierz, że nikt nie będzie się śmiał. Wiemy, że to nie jest łatwe, zwłaszcza dla ciebie, jesteś z nami dopiero od niedawna.
Wydawał się być przekonywujący, aczkolwiek nadał byłam przerażona. Kiedyś obiecywałam sobie, że nigdy nie wezmę takiego świństwa do ust. Dla mnie nie miało znaczenia, czy to papieros czy fajka – wszystko, co niszczyło zdrowie miało znajdować się daleko ode mnie.
Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Mimo że nie chciałam, wyciągnęłam rękę po kawałek śmierci i zaciągnęłam się jakby nie miało to dla mnie wielkiego znaczenia. Czułam jak dym dostaje mi się do płuc i nie mogę oddychać. Zaczęłam kaszleć i Tomek od razu znalazł się obok mnie, żeby mi pomóc. Właściwie nie wiedziałam, co miał zamiar zrobić. Stanął obok mnie i zaczął przemawiać, że to normalne, że mam się uspokoić, a nie przyjemne uczucie samo przejdzie.
Posłuchałam go i po chwili dym opuścił moje ciało. Odetchnęłam z ulgą i szybko oddałam im przedmiot mojego nieszczęścia.
- Lepiej? – zapytał Tomek, głaszcząc mnie po plecach.
Było mi przyjemnie jak nigdy wcześniej. Poczułam, że mogę znaleźć w nim oparcie, gdy będę miała jakiś problem. Mocno się do niego przytuliłam, tak jakbym bała się, że zaraz będzie musiał odejść. Chciałam, żeby był przy mnie jak najdłużej. Chłopak zaśmiał się pod nosem, jednak odwzajemnił mój uścisk.
Kolejne dni zaczęły mi mijać o wiele szybciej. Rano fajka pokoju, a później już bezproblemowe życie. Nikt nie miał do nikogo pretensji, wszyscy byli przyjaciółmi. Zawsze marzyłam o takim bezkonfliktowym świecie, jednak nigdy tak naprawdę nie przypuszczałam, że takie miejsce istnieje.
Zapomniałam o tym, że gdzieś tam poza murami tej ruiny mieszkają moi rodzice i zapewne bardzo za mną tęsknią i martwią się. Któż by się tym przejmował, jeżeli miałby do wyboru raj. I właśnie dlatego postanowiłam zignorować mały głosik, który odzywał się gdzieś w mojej głowie i kazał mi wracać. Wiedziałam, że jeżeli stąd wyjdę, już nigdy nie będę mogła wrócić. Poza tym na pewno wiele osób chciałoby wiedzieć, gdzie byłam. Przede wszystkim policja, a ja nie mogłabym wydusić z siebie ani źdźbła tajemnicy.
Stałam w prowizorycznym oknie i obserwowałam okolicę. Mój pan i władca, jak lubiłam określać Tomka, musiał wyjechać na kilka dni po jakieś pożywienie. Nigdy nie chcieli zabrać mnie ze sobą i tym bardziej powiedzieć, skąd w ogóle je biorą. Podejrzewałam, że nie jest to nic uczciwego, jednak wolałam nie zagłębiać się w szczegóły.
- Masz wyrzuty sumienia – powiedział jakiś głos za moimi plecami.
Nie znałam go, nigdy wcześniej go nie słyszałam. Poczułam jak serce zaczęło mi bić z większą prędkością i siłą. Przestraszyłam się nie na żarty. Wiele osób wyjechało razem z Tomkiem, więc gdyby był to ktoś obcy, zapewne byłoby ciężko się go pozbyć. Zwłaszcza, że jakimś cudem udało mu się przejść obok całej reszty osobników z naszej meliny.
- Oni nie są już wstanie się ruszyć, jednak nie potrzebuję drzwi, żeby się tu dostać – odezwał się głos.
Odwróciłam się na pięcie, jednak nikogo za mną nie było. W kącie pomieszczenia unosiła się jasna smuga światła, która na pewno nie wpadała przez okno, które wychodziło na północną część świata.
- Nie jestem też słońcem – odpowiedział na moje niezadane pytanie głos.
Zauważyłam, że owe dźwięki dobiegają właśnie z tej smugi. Podeszłam bliżej, jednak na nic się to zdało – nadal niewiele widziałam.
- Kim jesteś? – zapytałam.
Trzeba przyznać, że czułam się głupio odzywając się do czegoś, czego nie ma. Zapewne nie jedna osoba wzięłaby mnie za jakiegoś czubka. W końcu nie codziennie słyszy się głosy.
- Jestem Bogiem – odpowiedział głos.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, żeby po chwili zacząć się histerycznie śmiać. Bóg? A co się będziemy ograniczać? Jak zwariować to na serio!
- Dlaczego myślisz, że zwariowałaś? Czy we współczesnym świecie naprawdę religia jest dla was wariactwem?
- Nie wiem, ty jesteś Bogiem, ty mi powiedz – wydusiłam przez śmiech.
Postanowiłam jednak opanować się i porozmawiać sobie z wytworem mojej najwidoczniej chorej wyobraźni. Usiadłam przed światłem z delikatnym uśmiechem.
- Już więcej nie będę ćpać – zaśmiałam się. – Jak im powiem jakie wizje miałam, na pewno będą mi zazdrościć.
- Nie jestem wytworem twojej wyobraźni – zaczął. – Wróć do domu, rodzice się bardzo o ciebie martwią. Modlą się, żeby wróciła cała i zdrowa.
- W takim razie przekaż im, że nic mi nie jest – odpowiedziałam. – Nie mam zamiaru nigdzie wracać, tu jest mi dobrze – krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia.
Nie słyszałam już za sobą żadnych głos. Wbiegłam do salonu i padłam na materac. Nie odzywałam się do nikogo przez resztę dnia, chciałam wytrzeźwieć.
Następnego dnia niewiele pamiętałam z całego zajścia. Było coś o Bogu, jednak nie bardzo wiedziałam, co. Prawdę mówiąc, nawet się tym szczególnie nie przejmowałam – miewałam różne wizje, więc dlaczego nie mogłabym wyobrazić sobie rozmowy z Bogiem?
Wyszłam na świeże powietrze, aby odetchnąć trochę i poczuć, co tak naprawdę trzyma mnie w tym miejscu. Takiej świeżości nie ma nigdzie indziej na świecie.
- Witaj ponownie – zaczął jakiś głos.
Ten sam, co w moich wizjach. Odwróciłam się szybko, w poszukiwaniu smugi światła. Tym razem nie było światła, tylko mały kwiatek.
- Jeszcze tego brakowało, żebym z roślinami rozmawiała – warknęłam.
- Nazywaj mnie jak chcesz. Jestem Bogiem – wyjaśnił.
- W religii chrześcijańskiej, w której zostałam wychowana, Bóg nie był kwiatkiem – wyrzuciłam z siebie, siadając na ziemi.
- Mogę być kim tylko będę chciał – odpowiedział.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytałam.
- Abyś wróciła do domu.
- Chyba do psychiatry! Dobrze wiesz, że mnie tam wsadzą, jak będę częściej z tobą rozmawiać – krzyknęłam.
- Krzycz głośniej, to więcej ludzi usłyszy twoją tajemniczą rozmowę – powiedział i zaśmiał się delikatnie. – Chcę dla ciebie jak najlepiej, a skoro tylko tak będę mógł cię uchronić, chyba nie pozostanie mi nic innego. Wracaj do domu.
Tak wyglądał kolejny tydzień. Wszyscy zaczęli się o mnie martwić i choć wiele razy próbowałam Boga ignorować, nie wychodziło mi to. Jakaś tajemnicza siła kazała mi się do niego odezwać. A podobno mamy wolną wolę!
- To nie moja siła, to twoje sumienie – tłumaczył.
Zawsze tak samo. Z czasem On przestał się do mnie odzywać, za to pojawiał się anioł, który niewątpliwie nie miał nic innego do roboty. Przedstawił mi się jako Michał i powiedział, że cały czas będzie przy mnie, bo już niedługo będę potrzebować jego wsparcia.
Nie pomylił się. Zamknęli mnie w pokoju bez klamek, bo rozmawiałam z Bogiem.
Siedziałam z głową schowaną w kolanach.
- Naprawdę musisz mi to przypominać? – zapytałam Michała, który siedział obok mnie i głaskał.
Zawsze to robił. Najpierw przypominał mi całą sytuację, o której pragnęłam zapomnieć, a później próbował pocieszyć.
- Co nas nie zabije, to nas wzmocni – powiedział z uśmiechem.
- Czy kiedyś stąd wyjdę? – zapytałam z nadzieją w głosie.
Nie chciałam ukrywać, że było mi tam niedobrze. Zawsze marzyłam o wolności i każde zamknięcie było dla mnie olbrzymią karą. A cztery metry kwadratowe otoczone białymi ścianami to dla mnie zdecydowanie za mało miejsca. Wiało nudą i monotonią, a ja siedziałam. Od świtu do zmierzchu na ziemi, w tym samym kącie. Wstawałam wieczorem, żeby położyć się na łóżku i spać.
- Wyjdziesz – odpowiedział. – Gdy tylko uwierzą, że naprawdę rozmawiasz z aniołem.
- W takim razie jak ich przekonać? – zapytałam.
- Nad tym już musisz sama pomyśleć. Ale nie martw się masz dużo czas, doba ma przecież dwadzieścia cztery godziny.
______________________________
I jak tam?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tygrysek dnia Pią 22:56, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
wiedzma
łaskawie prosząca o ciastko
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 20:03, 27 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Dlaczego tego nie wysłałaś? Zapominalska, jesteś tak rozbrykana, że ... och nie marnujesz talent, paca bardzo mi się podoba - bardzo, bardzo. Ten psychiatryk na poczatku zachęca do czytania dalej - taki ciekawy element.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tygrysek
Naczelny brykacz
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stumilowy Las Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 20:40, 27 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Bo pracę trzeba było wysłać do 30-tego, a ja się 30-tego zorientowałam, że jeszcze nikt mi tego nie przeczytał, żeby wyrazić swoje zdanie. Później stwierdziłam, że wyślę bez tego, ale znowu zapomniałam ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szakala
Latająca nad ziemią
Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Wrocławia Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 22:28, 02 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Baaaardzo ładne ;)
I zmuszające do myślenia x)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieznajoma.
made in chajna
Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tuchola xD Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 20:56, 26 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Modlą się, żeby wróciła cała i zdrowa. |
Chyba miało być `żebyś`. Literówka. ; ]
Cytat: | Ale nie martw się masz dużo czas, doba ma przecież dwadzieścia cztery godziny. |
Czasu.
Praca bardzo działająca na wyobraźnię i całą resztę. Podoba mi się. Pomysł świetny. Nigdy bym na taki nie wpadła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|