|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 14:11, 28 Gru 2009 Temat postu: Drabina do marzeń[NZ] |
|
|
Dobra, proszę abyście przeczytali najpierw mój wstęp. Mogę na was liczyć?
To kompletne dno, wiem. Ale wstawiam to, bo Julia mnie prosiła. Wstawiam to, bo powinnam w końcu coś wstawić. Wstawiam to, chociaż wiem że nie chcę. Miałam strasznie długą przerwę w pisaniu, nie napisałam nic dobrego od września. I w tym miejscu chyba powinnam prosić o wyrozumiałość. Ale nie proszę, bo krytyka tylko zachęca mnie do pracy.
Podczas przerwy zgubiłam gdzieś swój styl i nie mogę go odnaleźć. Dlatego minie trochę czasu, aż wykreuję nowy, który będzie odpowiadał i mi, i wam. Mam nadzieję, że z czasem sam przyjdzie, a wy pomożecie mi go doszlifować.
A co do tyłu. Pierwszy jaki wpadł mi do głowy. Zapewne zmienię go jeszcze z milion razy, ale niech na początek będzie taki.
____
Zdenerwowana szukałam po całym domu swojej ulubionej wiosennej kurtki z kapturem. Jeszcze piętnaście minut temu miałam ją w rękach! A teraz po prostu gdzieś znikła, a ja nie miałam zbyt wiele czasu na jej znalezienie. Za blisko godzinę odjeżdża mój pociąg, a ja nawet nie jestem bliska końca pakowania. Duża walizka z kółkami leżała rozłożona na moim łóżku. Pakowałam kolejno rzeczy. Zaczynając od spodni, kończąc na cienkich koszulkach. Powinnam chyba dodać, że w torbie nie ma już absolutnie miejsca, a ja nadal mam mnóstwo rzeczy do spakowania.
Psia krew, pomyślałam. Wyciągnęłam z szafy dodatkową torbę na ubrania. Cała zakurzona, brudna i nieużywana od kilku lat, leżała gdzieś na dnie. Otrzepała ją lekko w powietrzu i rzuciłam obok walizki. Od razu było widać różnicę. I w świeżości i w jakości. Torba była cerowana, w niektórych miejscach podarta. Nie przeszkadzało mi to, aż tak bardzo, bo lubiłam ją jak byłam młodsza. Zabierałam ją na wszystkie wycieczki, biwaki i wyjazdy z rodziną.
Spojrzałam na zegarek. Upłynęło kolejne piętnaście minut. Zamknęłam torby, mimo iż nie spakowałam wszystkiego. Kiedyś przyjadę w odwiedziny, to zabiorę, pomyślałam. Zdjęłam walizkę z łóżka i postawiłam na ziemi. I przy okazji znalazła się moja kurtka, która cały czas pod nią leżała. Pokręciłam lekko głową, uśmiechając się przy tym. Ja to jestem zakręcona. Mój kuzyn stał już w drzwiach mojego pokoju, gotowy aby odwieźć mnie na dworzec.
Wsunęłam na nogi moje ulubione, już lekko wytarte, trampki. Za plecy zarzuciłam kurtkę i otworzyłam drzwi. Ale chwila moment! Nie wzięłam dokumentów! Rzuciłam się szybko w stronę pokoju, rozejrzałam się dookoła. Czarna teczka, czarna teczka. Gdzie ona się podziała?! Jest! Leżała sobie tam gdzie ją zostawiłam, na biurku. Wrzuciłam ją do dużej, czarnej torebki, która wisiała na moim ramieniu i wróciłam do Pawła. Dom był całkiem pusty, byliśmy tylko we dwoje. Czemu pociąg musi odjeżdżać akurat w godzinach, kiedy nikogo nie ma w domu?
Zakluczyłam dokładnie zamki w drzwiach, klucze schowałam do kieszeni. Szliśmy wolnym krokiem w stronę niebieskiego Fokusa, dość starego, ale nadal bardzo zadbanego. Wsiadłam do samochodu, odruchowo od razu spojrzałam na zegarek. Mieliśmy pół godziny na dojazd, powinno wystarczyć.
Droga dłużyła się niemiłosiernie. Dlaczego jest tylko jeden dworzec na tak dużą powierzchnię? Nienawidzę wsi! Nie, czekajcie. Sprostowanie. Ja kocham wsi, ale nienawidzę mało rozwiniętej technologii. Trafiliśmy na korek, który ciągnął się przez blisko trzy kilometry. Zapewne był jakiś wypadek. Pełno teraz u nas świrów na motocyklach, pomyślałam. Przez nich ledwie zdążyłam na pociąg. Już mieli ruszać, już, a tu nagle biegnie taka Julia Czarnowska i prosi konduktora, aby nie zamykał jeszcze drzwi.
Fatalny początek podróży.
____
Z góry przepraszam za zmarnowanie waszego czasu na czytanie tego. I przepraszam za wszystkie błędy, szczególnie interpunkcyjne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sysia
saturated with happiness
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ja się tu wziełam? Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 14:42, 28 Gru 2009 Temat postu: Re: Drabina do marzeń[NZ] |
|
|
Cytat: | Za blisko godzinę odjeżdża mój pociąg, a ja nawet nie jestem bliska końca pakowania. |
Te dwa wyrazy "blisko" są jak dla mnie za... blisko siebie. :D
Cytat: | Ja kocham wsi, ale nienawidzę mało rozwiniętej technologii. |
Wydaje mi się, że powinno być "ja kocham wieś".
Ogólnie to fajne i zapowiada się ciekawie. :D Czekam niecierpliwie na c.d. :P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 14:57, 28 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
co do błędów to chyba masz rację. Nigdy nie widzę błędów, zanim ktoś mi ich nie wytknie :)
a ciąg dalszy będzie, może dziś wieczór, może jutro rano ;d
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
różowy wampir
Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 16:21, 28 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Wiesz, że uwielbiam twój styl pisania? I historie jakie przychodzą ci do główki? Wiesz, przecież :D Ta, choć przypomina mi coś, jest wspaniała. No i nie jestem w stanie wymyśleć bardziej konstruktywnego komentarza, gdyż podoba mi sie to opowiadanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wiedzma
łaskawie prosząca o ciastko
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 20:34, 28 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
A kto jest główną bohaterką? No... kuffa kto?
Dobra błędy są, ale tekst był za długi, abym mogła wszystkie je wypisać... prędzej dostałabym oczopląsu.
Ale ten prolog w trzeciej osobie! Czadzik, na początku myślałam, że jednak napisałaś w pierwszej osobie. Ale gdy dałaś to imię - już wiedziałam..., że się myliłam.
Super pomysł, naprawde boski.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Wto 19:36, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Na początku chciałabym podziękować za miłe opinie na temat Prologu, których, prawdę mówiąc, się kompletnie nie spodziewałam. Byłam bardziej przygotowana na krytykę, a nawet na coś gorszego. A tu taka miła niespodzianka. Na prawdę dziękuję!
Pierwszy rozdział wyszedł mi źle, ha, bardzo źle. Ale kompletnie nie wiedziałam jak mam to napisać. Nad drugim już pracuję i obiecuję, że będzie lepszy. Musi być lepszy.
Rozdział 1.
Ułożyłam głowę na niewygodnym oparciu, oczy same zamykały mi się ze zmęczenia. Podwinęłam lekko rękaw bluzki, aby sprawdzić godzinę. Pociąg miał kolejne piętnaście minut opóźnienia, według rozkładu dawno powinnam być już na miejscu. Nie ma to jak punktualność, pomyślałam. Rozłożyłam nogi wzdłuż trzech kolejnych miejsc. Zajmowałam sama cały przedział, to było jak najbardziej zaletą. Choć na tylko komfortu mogłam sobie pozwolić przy tych twardych siedzeniach.
Na moich kolanach leżała otwarta, na stronie sto siedemnastej, książka mojego ulubionego autora – Paula Coelho. Jedenasta minuta jest opowieścią, do której często lubię wracać. Opowieść o prostytutce ujęła mnie już jakiś czas temu. Jedyna myśl jaka ostatnio chodziła mi po głowie, była właśnie związana z tą książką. Czy ja też tak skończę? Wyjadę od rodziny i na życie zarabiać będę musiała prostytucją? Miałam szczerą nadzieję, że nie. Zagięty róg wyglądał dość dziwnie na świeżo kupionej książce, ale ja, jak zwykle, niezbyt się tym przejmowałam. Odkąd tylko pamiętam, nigdy nie użyłam zakładek do książek, tylko właśnie zaginałam rogi kartek.
Z głośników nad drzwiami usłyszałam lekki gong.
- Za pięć minut powinniśmy wjechać do Warszawy Centralnej. Dziękujemy za podróż i przepraszamy za opóźnienie. Prosimy również o sprawdzenie, czy zabraliście państwo ze sobą bagaż podręczny.
Wstałam, zarzuciłam na ciebie cienką wiosenną kurtkę, a na nogi wciągnęłam stare trampki, do których jestem od dawna przywiązana. Wyjrzałam przez okno. Po raz ostatni zobaczyłam prawdziwą zieleń trawy, bo właśnie w tym momencie pociąg wjechał w ciemny tunel. Chwilę później raziły mnie sztuczne światła żarówek, które oświetlały dworzec, a za oknem rozciągały się długie perony i ludzie czekający na swój pociąg lub odpierający swoją rodzinę, która właśnie wróciła z podróży. Na mnie nie czekał nikt, z czym pogodziłam się już dawno. Byłam całkiem sama. Nie, wcale nie jak palec. Bo jak palec może być sam, skoro na jednej dłoni są cztery inne? Na litość boską! Niektóre te przenośnie są naprawdę bez sensu, bynajmniej dla mnie.
Postawiłam swoje torby na jednym ze stopni ruchomych schodów i czekałam, aż znajdę się na górze. Ruszyłam w stronę wyjścia, poszukując postoju taksówek. W tym mieście wszystko toczyło się tak szybko, wszyscy się spieszyli. Ale… Chwila moment! Przecież mi taksówka wcale nie jest potrzebna. Nadal kompletnie nie wiem, gdzie mam się udać. Muszę znaleźć jakieś schronisko młodzieżowe, gdzie mogłabym przenocować. A później rozejrzeć się za czymś własnym.
Weszłam do pobliskiego kiosku, kupiłam miejscową gazetę. Wolnym krokiem ruszyłam do pobliskiego parku, który rozciąga się chwilę przed Pałacem Kultury. Zajęłam jedną z ławek i otworzyłam gazetę na stronie z reklamami i ogłoszeniami.
Znalazłam multum ogłoszeń o mieszkanie, o pracę. Kelnerka, barmanka, nawet opiekunka psów. Ale żadne z nich nie ujęło mnie wystarczająco, aby poddać się takiej pracy na co dzień. Owszem, zawsze można coś zmienić, ale mimo wszystko. Przewróciłam następną kartkę, a w oczy wpadło mi średniej wielkości ogłoszenie. Poszukujemy opiekunki do siedmioletniej dziewczynki, zakwaterowanie na miejscu, wyżywienie również, a do tego oczywiście wypłata. Więcej szczegółów pod adresem…
To było coś dokładnie dla mnie. Uwielbiam dzieci. Sama wychowałam dwójkę młodszego rodzeństwa, które lada moment kończy podstawówkę. W każdy weekend pilnowałam trzyletniej kuzynki, gdy jej rodzice chcieli gdzieś wyjść. Od razu wiedziałam, że ta praca jest stworzona dla mnie. Nie przeczę, że jeszcze bardziej przekonało mnie mieszkanie na miejscu.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę postoju taksówek. Nie wiedziałam, czy powinnam szybciej tam zadzwonić, ale postanowiłam jechać od razu.
Podeszłam do najbliższej taksówki, gdzie kierowca z niewielkim utęsknieniem czekał na kolejnego klienta. Zwyczajnie pochrapywał przy głośniej jazz’owej muzyce. Zapukałam lekko w szybę od strony pasażera, a mężczyzna od razu wyprostował się na siedzeniu. Kiwną głową na znak, że mam wsiąść, więc to zrobiłam. Podałam mu adres z gazety, a on mruknął tylko coś pod nosem. Nawet nie wiedziałam jak daleko leży ta ulica, ani czy starczy mi pieniędzy aby później zapłacić.
Jechaliśmy długą ulicą. Według mnie musiało to być jakieś bogate osiedle domków jednorodzinnych. W prawie każdym ogrodzie był basen, wiele roślin, przy których pracowało po kilka osób. Ile bym dała, aby mieszkać w jednym z takich domów…
I właśnie w tej chwili kierowca zatrzymał samochód.
- Pięćdziesiąt osiem złoty poproszę – powiedział w moją stronę.
- Słucham? Jak to?
- No chyba pani nie myślała, że będę panią wiózł za darmo.
- Nie, oczywiście, że nie. Tylko dlaczego pan mnie tu wysadza? – spytałam zdezorientowała. Mój wyraz twarzy musiał wyglądać więcej niż dziwnie, bo mężczyzna zaczął się lekko uśmiechać.
- Przecież chciała pani tu przyjechać, więc gdzie miałem panią zawieść?
- O Jezu. Przepraszam, nie wiedziałam, że jesteśmy już na miejscu.
Zapłaciłam, pożegnałam się i wyszłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła, aby znaleźć numer domu, którego szukam. Wszystko było zielone, zupełnie jakby nie było to centrum Warszawy, tylko jakaś wieś z dużymi i pięknymi domami. Droga idealnie prosta, chodniki również. Nie to co w mojej miejscowości, gdzie drogi były dziurawe od ciężaru ciężarówek, które po nich jeżdżą. Mieć dom przy samej głównej tracie to, uwierzcie mi na słowo, najgorsze co może być.
Wciągnęłam kolejno torby po trzech stopniach prowadzących do drzwi. Muszę przyznać, że ludzie, którzy mieszkają w tym domu, mają naprawdę oryginalne pomysły. Dzwonek do drzwi, a raczej jego panel obsługi, w kształcie telefonu komórkowego to naprawdę coś niespotykanego często. Według instrukcji nacisnęłam zieloną słuchawkę, jednak nic się nie działo, więc zrobiłam to jeszcze raz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Shelley dnia Wto 19:42, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
różowy wampir
Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: pisarka
|
Wysłany: Wto 19:48, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ty to masz pomysły. Każdy inny, a i tak fajny ;D Pierwszy rozdział miły, rozbawiła mnie do łez ostatnia scenka z taksówkarzem. No i oczywiście uwielbiasz sie rozpisywać.... Błędów nie wyliczam, bo przymykam na nie oczy. Moze pomyśl o becie? *kręci oczami, wskazując łapką na siebie* xDD Dobra, nie męczę już moim zbrakowanym komentarzem. Czekam na kolejne :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Wto 20:02, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Ja się wcale nie rozpisałam! Przecież to jest krótkie jak nie wiem. XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wiedzma
łaskawie prosząca o ciastko
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: pisarka
|
Wysłany: Wto 22:52, 29 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Kiepski? Ty żartujesz? Śliczny! Taki normalny, ale taki świeży... Mi się podoba. Z tego wszystkiego nawet błędów nie dostrzegłam, więc ci ich nie wymienię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Śro 12:58, 30 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
dziękuję za miłe opinie, aż chce się pisać dalej :)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yume
Radioaktywna
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 1456
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Książkoland Płeć: pisarka
|
Wysłany: Śro 21:38, 30 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Wreszcie przeczytałam! :P
I spodziewałam się czegoś więcej, ale źle nie jest.
Jeszcze nie wiem jak akcja się potoczy (zawsze trafiam z tym w 10), jednak może być ciekawie.
Shelley napisał: | Choć na tylko komfortu mogłam sobie pozwolić przy tych twardych siedzeniach. |
Chyba ,,Choć na tyle..."
Shelley napisał: | Na litość boską! Niektóre te przenośnie są naprawdę bez sensu, bynajmniej dla mnie. |
Zgrzyta mi tu to ,,bynajmniej".
Ogólnie coś mi początek zgrzytał w pierwszym rozdziale.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yume dnia Śro 21:39, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Śro 21:45, 30 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
tak, powinno być tyle. Przejęzyczenie. XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tygrysek
Naczelny brykacz
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stumilowy Las Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pią 0:00, 01 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Zacznę może od:
Yume napisał: | Shelley napisał: |
Na litość boską! Niektóre te przenośnie są naprawdę bez sensu, bynajmniej dla mnie. |
Zgrzyta mi tu to ,,bynajmniej". |
Zgrzyta, ponieważ słówko "bynajmniej" wcale nie jest synonimem słowa "przynajmniej".
Cytat: | Bynajmniej - wcale, zupełnie, ani trochę, zgoła (zwykle w połączeniu z następującą partykułą nie)
Głos miał donośny, ale bynajmniej nie przykry.
Z miłością bynajmniej się nie taił. |
A teraz już się zabieram za błędy, które znalazłam. Oczywiście omijając te, które zostały wspomniane wcześniej - nie będę się powtarzać.
Zacznę od prologu, którego nie miałam okazji jeszcze skomentować.
Shelley napisał: | Otrzepała ją lekko w powietrzu i rzuciłam obok walizki. |
Jedna literka, a tak zmienia sens.
Shelley napisał: | I w świeżości i w jakości. |
Przecinek przed drugim i.
Shelley napisał: | Nie przeszkadzało mi to, aż tak bardzo, bo lubiłam ją jak byłam młodsza. |
Przecinek przed jak.
Shelley napisał: | Leżała sobie tam gdzie ją zostawiłam, na biurku. |
Przecinek przed gdzie.
I tak mamy prolog z głowy.
Teraz rozdział pierwszy.
Shelley napisał: | Ułożyłam głowę na niewygodnym oparciu, oczy same zamykały mi się ze zmęczenia. |
Podzieliłabym to zdanie na dwa krótsze. Kropka oczywiście w miejscu przecinka.
Shelley napisał: | Jedenasta minuta jest opowieścią, do której często lubię wracać. |
Ta jedenasta minuta to tytuł, czy co? Bo jeżeli tytuł, to wypadałoby wstawić cudzysłów, a jeżeli nie, to nie wiem, co to jest.
Shelley napisał: | Odkąd tylko pamiętam, nigdy nie użyłam zakładek do książek, tylko właśnie zaginałam rogi kartek. |
Albo nie używałam zakładek, albo nie użyłam zakładki. W takim połączeniu być nie może.
Shelley napisał: | - Za pięć minut powinniśmy wjechać do Warszawy Centralnej. Dziękujemy za podróż i przepraszamy za opóźnienie. Prosimy również o sprawdzenie, czy zabraliście państwo ze sobą bagaż podręczny. |
A to mi się wydaje strasznie sztuczne. Naprawdę coś takiego mówią w pociągach do Warszawy? Bo do Poznania kończą na "następna stacja Poznań Główny". A przynajmniej w tych, którymi jeżdżę.
Shelley napisał: | Wstałam, zarzuciłam na ciebie cienką wiosenną kurtkę, a na nogi wciągnęłam stare trampki, do których jestem od dawna przywiązana. |
A nie przypadkiem na siebie?
Shelley napisał: | Chwilę później raziły mnie sztuczne światła żarówek, które oświetlały dworzec, a za oknem rozciągały się długie perony i ludzie czekający na swój pociąg lub odpierający swoją rodzinę, która właśnie wróciła z podróży. |
Odpierający? Odpierający to może być proszek, a nawet to dziwnie i niepoprawnie brzmi. Odbierający.
Shelley napisał: | Wolnym krokiem ruszyłam do pobliskiego parku, który rozciąga się chwilę przed Pałacem Kultury. |
Ale on się tylko chwilę rozciąga? A później, co robi?
Napisałabym to inaczej. Rozciąga się tuż przed Pałacem Kultury? Kilka minut drogi przed Pałacem Kultury.
Shelley napisał: | - Nie, oczywiście, że nie. Tylko dlaczego pan mnie tu wysadza? – spytałam zdezorientowała. |
Zdezorientowana.
Shelley napisał: | Mieć dom przy samej głównej tracie to, uwierzcie mi na słowo, najgorsze co może być. |
O opowiadaniu samym w sobie napiszę innym razem, gdy będzie już więcej rozdziałów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tygrysek dnia Pią 0:01, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pią 14:47, 01 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
kurde, nie widziałam wcześniej tych banalnych błędów. xD Następnym razem będę musiała z większą uwagą czytać to co napisałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pią 20:27, 08 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 3.
W drzwiach stał młodzieniec. Nie mógł być dużo młodszy ode mnie. Na moje oko ma jakieś szesnaście może siedemnaście lat. Przyglądał mi się z zaskoczeniem. Najprawdopodobniej moja wizyta nie była odpowiednia w tym momencie. Był jedynie w jeansach, u których pasek był rozpięty. Ja rozumiem, że lada moment lato, ale żeby chodzić po domu tylko w spodniach? U mnie to było zdecydowanie nieodpowiednie. Nie odezwał się słowem, jedynie na mnie spoglądał. Za jego plecami ujrzałam drobną blondynkę. Była ubrana jedynie w męską koszulkę, przez którą prześwitywały jej sutki. Cholera jasna, pomyślałam.
- Kochanie, kto to? – odezwała się brunetka.
- Hm. Ja przepraszam za najście – odezwałam się niepewnie.
- Ale? – chłopak nie ukrywał zażenowania całą tą sytuacją.
Podniosłam w górę gazetę, w której znalazłam ogłoszenie o pracę.
- Pani roznosi gazety! – krzyknęła z entuzjazmem dziewczyna – Proszę ją dać i do widzenia.
- Hm, nie właśnie niekoniecznie. Znalazłam ogłoszenie w gazecie, że poszukuje państwo opiekunki do dziecka.
- E, to jakaś pomyłka. Przepraszamy panią, ale jesteśmy trochę zajęci – rzuciła dziewczyna, gotowa zamknąć mi drzwi. Chłopak złapał ją za ramię i odsunął.
- Rodzice powinni być za jakieś dwadzieścia minut. Chce pani przyjść później czy może jednak poczekać?
Uśmiechnęłam się. Prawdę mówiąc trochę głupia było mi siedzieć z parą zakochanych nastolatków i przyglądać się ich pieszczotom. Spojrzałam na dwie wielkie torby, odpowiedź sama nasunęła mi się na myśl.
- Ah, tak. Jasne – rzekł chłopak i wyszedł przed próg aby wziąć moje bagaże. Postawił je w przed pokoju, zaraz obok wielkiego lustra rozciągającego się prawie na całą ścianę. Kiwnął głową na znak, abym weszła. Na pierwszy rzut oka widać było, iż jego towarzyszce niezbyt to odpowiadało.
- Ubierz się – rzucił do niej i wskazał otwarte drzwi jednego z pomieszczeń.
- Ale… - dziewczyna nie kryła niezadowolenia. Prawdopodobnie przerwałam jeden z najważniejszych momentów jej życia, więc nie ma się co dziwić.
- Idź. Moi rodzice zaraz wrócą – powiedział i zaprowadził mnie do wielkiej kuchni. Śmiało mogłam powiedzieć, że była dwa razy większa niż salon w moim domu.
- Napijesz… Napije się pani czegoś? – powiedział z uśmiechem, podchodząc do blatu kuchennego.
- Jestem Julia – podałam mu rękę. Widziałam skrępowanie w wyrazie jego twarzy, ale uścisnął mi dłoń.
- Maciek – rzucił – To czego się napijesz?
- Wystarczy woda, nie chcę robić problemów.
- Żaden problem. Sok czy napój?
- Sok – przytaknęłam. Mój wzrok mimowolnie kierował się w stronę jego klatki piersiowej, co było lekko żenujące. Chłopak podążył za moim wzrokiem.
- O Jezu, sory – sięgnął po sweter, który leżał na krześle.
- Nic się nie stało.
Wsunął na swój goły grzbiet sweter i usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnął się lekko. W tym samym momencie z pokoju wyszła dziewczyna. Ubrana już w swoje rzeczy, z uczesanymi włosami i poprawionym makijażem, oparła rękę o ramie Marka. Marka? Nie, przepraszam, Maćka.
Przez okno widać było parkujący na podjeździe samochód. Wysiadła z niego dość młoda kobieta z dziewczynką u boku, a samochód wjechał do garażu. Było słychać klucz przekręcany w drzwiach.
Do kuchni wpadła mała blondyneczka i wskoczyła bratu na kolana. Dopiero po chwili zorientowałam się, że przygląda mi się z uwagą.
- A kto to? – spytała głośno, nie zważając, że siedzę obok? Co, przyznam, lekko mnie rozbawiło. – To twoja nowa dziewczyna, którą będziesz dotykał, kiedy nie będzie rodziców?
Te słowa rozbawiły mnie do łez, mimo że silnie próbowałam powstrzymać śmiech. Na twarzy chłopaka widać było skrępowanie i zażenowanie, a u dziewczyny zwykłą wściekłość. Chyba nie przepadała za tą małą, słodką dziewczynką.
- Nie, Zuziu.
- To prawdopodobnie twoja nowa opiekunka – odparł. Przeczesał dłonią włosy spoglądając na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Moja opiekunka? – w jej dziecinnym głosie, można było usłyszeć zaciekawienie. Zeskoczyła z kolan brata, po czym wdrapała się na moje. Już otworzyła buzię, aby coś powiedzieć, kiedy w kuchennych drzwiach stanęło małżeństwo. Przypuszczam, że to byli jej rodzice, chociaż nigdy nie spodziewałabym się, że mogą mieć siedemnastoletniego syna.
__________
Przepraszam za wszystkie literówki, braki przecinków czy dużej litery. Ale mam prawą rękę w gipsie, a uwierzcie mi, że tak nie pisze się łatwo i dużo się męczyłam z tym. i nie wyszedł mi dobrze tak jak miał, niestety. Umieściłam tu chyba najwięcej dialogów niż kiedykolwiek indziej, sama nie wiem czemu. Ale nie jestem zachwycona, że dałam tak mało opisów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
różowy wampir
Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 22:34, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Fajnie ;D Ciekawe rozwinęłaś wątek i jestem ciekawa, co zrobisz z tym dalej ;> Weeeny ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 22:45, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Weny? Chyba zdrowej ręki a nie weny xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 23:57, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Mimo, iż swą opinię wyraziła tylko Annie, postanowiłam wstawić już kolejny rozdział. Jest krótki, kompletnie nie planowałam potoczyć historii w tą stronę. Zrujnowało to mój plan, ale cóż. Jakoś z tego wybrnę.
Rozdział 3 .
Byłam w trakcie układania swoich rzeczy w moim nowym pokoju na poddaszu. Za jedną ze ścian znajdował się pokój Zuzi, za drugą Maćka. Zastanawia mnie jedynie, dlaczego chcieli, abym mieszkała między dwójką rodzeństwa, wyglądali na bardzo zżytych. Na jasnoczerwonych ścianach wisiało kilka małych obrazów, były również dwa rysunki, malowane prawdopodobnie przez Zuzę. Duże dwuosobowe łóżko z bawełnianą pościelą, zajmowało jedną trzecią pokoju. Po drugiej stronie stała duża, stara drewniana szafa z wyrzeźbionymi wzorami. Była zdecydowanie za duża, moje ubrania nie wypełnią nawet połowy jej pojemności. Pod oknem stało biurko. Gdy wysunęłam z niego szufladę i otworzyłam po kolei dwie szafki, zorientowałam się, że nie było tak żadnych rzeczy. Nawet najmniejszego papierka. Na parapecie stały trzy ramki ze zdjęciami tej samej dziewczyny. Wyglądały mi na sesję zdjęciową, jednak nie byłam pewna. Czy to moja poprzedniczka? Jeśli tak to dlaczego już tu nie pracuje? To pytanie błądziło po mojej głowie przez długi czas.
Układając swoje rzeczy nie zauważyłam, że Maciek stoi w drzwiach. Zakaszlał lekko, po czym usiadł na brzegu, już mojego, łóżka.
- I jak ci idzie rozpakowywanie? – spytał. Od początku wydawał mi się pewny siebie, a teraz? W jego głosie było słychać niepewność i nieśmiałość. Nigdy nie wywołałam u żadnego chłopaka tak zmiennych uczuć jak te. Było to dla mnie nowością, całkiem przyjemną.
- Myślisz, że mogłabym schować gdzieś te zdjęcia z parapetu? – spytałam, nie patrząc na niego. Gdy się odwróciłam, zauważyłam, że jego wzrok stanął na fotografiach.
- Kto to? – spytałam. Tymi słowami wyrwałam go z zamyślenia, spojrzał na mnie.
- Ala – odparł.
- Ala? To poprzednia opiekunka Zuzi?
- Nie – moje pytanie zdecydowanie go rozbawiło – Ala to nasza siostra.
- Siostra? – działałam jak echo, ale niezbyt się tym przejmowałam.
- Yhym – z jego twarzy nie znikał uśmiech. Widziałam, że przyglądał się moim włosom. Nie wiedziałam co w nich specjalnego, że aż tak mu się podobały. Blond fale opadające na plecy, bez grzywki. Nigdy nie lubiłam ich koloru, zawsze chciałam, aby były brązowe.
- Dlaczego już nie mieszka z wami? Coś się stało?
- Owszem. Wyjechała. Do Nowego Jorku. Dostała kontrakt na dwa lata z agencją modelek – westchnął.
- To chyba dobrze, co?
- Niekoniecznie. Wiesz, była w twoim wieku. Zuza strasznie przeżyła jej wyjazd. Minęły dwa miesiące, a ona zaledwie tydzień temu się pozbierała. Teraz przyszłaś ty, a ona zobaczyła w tobie zastępczynię Alki. Nie możesz jej zawieść, rozumiesz?
- Rozumiem – przytaknęłam. Uśmiech z jego twarzy znikł, na jego miejsce wszedł grymas. Byłam pewna, że tu nie chodziło tylko o Zuzię. On też tęsknił.
Usiadłam obok niego, położyłam dłoń na jego ramieniu. Spojrzał mi w oczy. W jego zobaczyłam błękit morza, bezchmurne niebio, wszystko co ma w sobie błękit. Czerwony tiszert z krótkim rękawem opinał jego mięśnie. Gdy tylko wniósł moje bagaże na górę, poszedł przebrać sweter. Siedząc tak na moim łóżku, przypominał mi moją młodzieńczą miłość. Jedyne co ich różniło to kolor oczu i mały kolczyk w lewym uchu Maćka. I był w tym wieku co mój ukochany wtedy. W tym momencie wróciły wspomnienia. Robert był moim ostatnim zauroczeniem. Minęły trzy lata, a po związku z nim nie mogłam być już z nikim, nie potrafiłam. Miałam nadzieję, że po wyjeździe uda mi się przezwyciężyć ból i ułożyć swoje życie na nowo.
Wystarczyła jedna chwila zapomnienia, aby nie zauważyć zbliżającej się twarzy Maćka do mojej. Wystarczyła sekunda, abym mogła poczuć ciepło jego warg na moich. Dawna nie czułam czegoś takiego, takiej czułości. Chciałam, aby trwało to wiecznie, choć wiedziałam, że to niestosowne. To głupie, poczułam się jak zwykła małolata, która nie potrafi oprzeć się chwili, czemuś zakazanemu. Bo takie właśnie to było. Nie powinnam całować się z synem ludzi, którzy dali mi pracę i dach nad głową, z bratem dziewczyny, którą będę się zajmować. Nie powinnam, a jednak nie potrafiłam przestać.
Odsunęłam się. Zepchnęłam jego dłonie z mojej talii. Wstałam, aby nie czuć jego oddechu na skórze. Stanęłam przy oknie, lekko je uchyliłam. Potrzebowałam kilka głębokich wdechów. W myśli policzyłam do dziesięciu, po czym wróciłam na miejsce obok Maćka. Wciąż na mnie patrzył. Musiałam wyjaśnić to tu i teraz, aby później nie było między nami żadnych nieporozumień. Chciałam uświadomić mu, że nie może się łudzić. Ale jak mogłam mu to powiedzieć? Wyszłabym na kompletną kretynkę. W końcu to był pewnie dla niego zwykły impuls, całował zapewne w ten sposób wiele dziewczyn, nawet jeśli jest teraz w związku. Więc czy musiałam się fatygować? Musiałam. Aby powiedzieć mu, że nie życzę sobie więcej takich czynów.
____
Dziękuję za uwagę. I proszę o szczere opinie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
różowy wampir
Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: pisarka
|
Wysłany: Nie 0:10, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Jeeeeeeeeeezuuuuuuuuuuuuuuu!!! To jest normalnie kamień milowy od tego, gdy czytałam twoje pierwsze twory na h2o100 chyba xD To opowiadanie ma duszę, jest boskie, świetnie piszesz, błędy mnie obchodzą. Zresztą wobec ciebie nie potrafię być krytyczna :P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Nie 0:16, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Właśnie wiem, że nie potrafisz xD. Ni jesteś obiektywna xD. Z resztą o jakiej duszy ty mówisz, ja tam żadnej nie widzę. xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Annie
różowy wampir
Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: pisarka
|
Wysłany: Nie 0:24, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ja widzę, ty sie nie znasz i wgl :P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Chaplin
początkujący
Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: pisarka
|
Wysłany: Pon 21:17, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Czytałam wszystko od początku, a że było tego sporo, to nie zwracałam uwagi na błędy. :)
Co do fabuły, jest zwyczajna, ale sympatyczna. Sama jestem ciekawa, co się dalej wydarzy. Jedyne, co mi się nie podoba, to to, że Maciek już w pierwszy dzień się do niej dobiera (^^), oraz to, że Julka myśli o tym, że nie może całować się z synem pracodawców, zamiast o tym, że tego samego dnia "przyłapała" go w dość niedwuznacznej sytuacji z inną dziewczyną. :) A ten facet sprawia wrażenie kobieciarza. xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Śro 10:23, 13 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
bo wiesz Chaplin, o to chodziło, żeby sprawiał takie wrażenie ;d. Dałaś słuszną uwagę i argument, o tym, że przyłapała go w dwuznacznej sytuacji. Prawdę mówiąc na koniec chyba o tym zapomniałam xDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tygrysek
Naczelny brykacz
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stumilowy Las Płeć: pisarka
|
Wysłany: Wto 22:21, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze - błąd w numerowaniu rozdziałów. Masz dwa rozdziały nr 3.
Rozdział 3.
Shelley napisał: | Prawdę mówiąc trochę głupia było mi siedzieć z parą zakochanych nastolatków i przyglądać się ich pieszczotom. |
Przecinek po prawdę mówiąc.
A tam, gdzie zaznaczyłam jest literówka. Powinno być głupio
Shelley napisał: | Postawił je w przed pokoju, zaraz obok wielkiego lustra rozciągającego się prawie na całą ścianę. |
O ile dobrze kojarzę, to powinno być napisane razem. Tak, zdecydowanie nie powinno tam być spacji.
Shelley napisał: | Przeczesał dłonią włosy spoglądając na mnie przepraszającym wzrokiem. |
Przecinek przed spoglądając.
Rozdział 4.
Shelley napisał: | Była zdecydowanie za duża, moje ubrania nie wypełnią nawet połowy jej pojemności. |
Hmm... konsekwencja czasu?
Shelley napisał: | Gdy wysunęłam z niego szufladę i otworzyłam po kolei dwie szafki, zorientowałam się, że nie było tak żadnych rzeczy. |
Tam.
Shelley napisał: | Jeśli tak to dlaczego już tu nie pracuje? |
Przecinek po jeśli tak.
Shelley napisał: | W jego zobaczyłam błękit morza, bezchmurne niebio, wszystko co ma w sobie błękit. |
Przecinek przed co ma w sobie...
Shelley napisał: | Jedyne co ich różniło to kolor oczu i mały kolczyk w lewym uchu Maćka. |
Przecinek przed i po co ich różniło.
Opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. I Maćka już lubię ;) Taa... te jego zachowanie. Będzie ciekawie ;)
Pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shelley
brytyjska herbatka
Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lębork. Płeć: pisarka
|
Wysłany: Sob 21:13, 13 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
W końcu coś nowego! Beznadziejne, ale napisałam, aby coś wstawić. Z mnóstwem błędów, za które przepraszam. Ale jestem tak zmęczona, że nie mam siły ich poprawiać. Mam nadzieję, miłego czytania ;d
Wyłożyłam się z rozdziałami, ale teraz jest juz poprawnie ;d
Rozdział 4.
Przebudziłam się chwilę przed dziewiątą. Moje myśli wciąż krążyły wokół wczorajszego wydarzenia. Spoglądałam na okno. Na parapecie od zewnętrznej strony siedział mały ptak, chyba wróbel. Nigdy nie byłam dobra w rozpoznawaniu ptaków i drzew. Czułam się dobrze. Myślałam, że sumienie będzie mnie dręczyć, jednak nie słyszę żadnego odzewu. Usiadłam na brzegu łóżka i wyciągnęłam się. Delikatnie pomasowałam skronie, po czym wstałam i podeszłam do szafy. Włożyłam swoje ulubione spodnie i koszulę w kratę i zeszłam na dół. Panowała kompletna cisza, swobodnie słyszałam swój oddech. Przyznam, że mnie to trochę zdziwiło, nie było przecież już tak wcześnie. Postanowiłam, że już na początku zrobię dobre wrażenie.
Zaczęłam kręcić się po kuchni, przygotowując śniadanie dla całej rodziny. Miałam problem ze znalezieniem talerzy i kubków, ale szybko sobie z tym poradziłam. Zdziwiłam się, gdy okazało się, że w tej rodzinie każdy ma swój kubek podpisany swoim imieniem. U mnie w domu każdy pił z czego chciał. Zastawiałam się tylko, czy i ja będę musiała mieć swój.
Gdy wszystko przygotowałam, weszłam na górę aby wszystkich obudzić. Przyznam, że bałam się, że to będzie nie odpowiednie, jednak szybko przekonałam się, że byłam w błędzie. Najpierw obudziłam Zuzię, która ewidentnie ucieszyła się na mój widok. Później, omijając pokój Maćka, ruszyłam do właścicieli domu. Państwo Konarscy mieli dużą sypialnię na końcu korytarza, daleko od dzieci. Zapukałam, a gdy usłyszałam zaspane ‘tak’, weszłam do pomieszczenia.
- Przepraszam bardzo, że budzę, ale zrobiłam śniadanie. Nie chciałam aby wystygło – powiedziałam. Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Miałam wrażenie, że byli zaskoczeni tym gestem z mojej strony.
- Oh, to miło z twojej strony… - Pani Aneta spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Julia – odrzekłam.
Oh, tak. To miło z twojej strony, Julio. A obudziłaś już dzieci?
- Hm, Zuzę tak, został mi Maciek.
- Proszę, idź po niego. Tylko nie wychodź dopóki nie wstanie, bo jak go znam to pójdzie dalej spać w momencie, kiedy upuścisz jego pokój – uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Dobrze – rzekłam i skierowała się w stronę wyjścia.
Ruszyłam w stronę jego sypialni. Przed wejściem wzięłam trzy głębokie wdechy, aby opanować strach. Nie zapukałam, po prostu otworzyłam drzwi. Przysiadłam na brzegu jego łóżka i przyglądałam się przez dłuższą chwilę. Był bez koszulki, zupełnie jak pierwszego dnia. Jego mięsnie były idealnej wielkości, bez odstających żył. Wyglądał zupełnie jak niemowlę, tylko był większy i lepiej zbudowany. Nie mogłam się oprzeć, położyłam rękę na jego ramieniu. W tym samym momencie zaczął delikatnie poruszać powiekami. Gdy odwrócił twarz w moją stronę, przestraszona zabrałam szybko rękę. Nie powiedział nic, jedynie się uśmiechną.
- Eeee, no… - nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, jak zawsze, kiedy byłam zdenerwowana.
Usiadł na łóżku. Bez koszulki, jedynie w bokserkach. Przepraszam bardzo, ale umysł każdej dziewczyny zacząłby działać w tej sytuacji tak intensywnie jak mój. Niezbyt się tym przejęłam, chociaż powinnam. Gdy położył rękę na mojej, nie zrzuciłam jej. Patrzyłam mu w oczy, a wyraz mojej twarzy zmieniał się w uśmiech.
- Spokojnie – szepnął – Co się stało?
Z tymi słowami padła cała magia atmosfery, która mi towarzyszyła. Zatrzepotałam powiekami, zupełnie jakbym obudziła się z transu, zrzuciłam jego dłoń z mojej i wstałam z łóżka.
- Zrobiłam śniadanie, twoi rodzice prosili, abym Cię obudziła. I nie próbuj iść dalej spać, bo przysięgam, że wrócę tu z miską zimnej wody – powiedziałam z podniesioną głową i wyszłam. Pokonałam nieśmiałość, strach i zdenerwowanie. Mam w końcu dziewiętnaście lat i nie pozwolę, aby jakiś szesnastolatek zawrócił mi w głowie. Szybkim krokiem podeszłam do schodów, przy których krzyknęłam:
- Wstawaj!
Po czym zbiegłam po nich, wbiegając do kuchni. Zuzia siedziała już przy stole wraz z rodzicami. Nie zaczęli jeszcze jeść, widocznie w tym domu czeka się na wszystkich.
Chwilę po mnie zszedł Maciek, całe szczęście już ubrany. Usiadł na miejscu pomiędzy mną u Zuzą i kiwnął w stronę ojca.
- A więc jedzmy – rzekł pan Piotr. I z tymi słowami wszyscy zaczęliśmy jeść. Gdy wszyscy zjedli, nadal nikt nie wstawał od stołu. W tym domu panują dziwne zasady, do których długo będę musiała się przyzwyczajać. Jednak cieszyłam się, że znalazłam swój kąt i prawdopodobnie zostanę w nim na dłużej.
- Julio, masz dzisiaj wolne, ale czy masz jakieś plany? – spytała pani Konarska.
- Tak, proszę panią – nie zdążyłam skończyć zdania, gdyż mi przerwano.
- Jaka pani! Jestem Aneta, a to mój mąż Piotr – skinęła głową w stronę męża – I nawet nie próbuj mówić do nas inaczej – roześmiała się, po czym wskazała mi, abym mówiła dalej,
- Prawdę mówiąc nie mam konkretnych planów, ale chciałabym zapoznać się z miastem. Byłam w stolicy kilka razy, jednak nie znam jej dobrze, a powinnam skoro mam spędzić tu najbliższy okres życia – zauważyłam, że wszyscy słuchają mnie z uwagą. U mnie w domu każdy mówił co chciał i do kogo chciał, nie patrząc czy komuś przerywa. Tu było inaczej.
- Maciek, może pokażesz Julii swoje ulubione miejsca? – powiedział Piotr zwracając się do syna.
- Jasne, czemu nie – uśmiechnął się do mnie. W jego oczach widać było, że już ma pewne plany. Plany, które niekoniecznie chciałabym poznać.
- Ale nie ma potrzeby. Kupię sobie przewodnik! – prawie krzyknęłam, chcąc ratować swoją sytuację.
- Ależ nie ma mowy, abyś chodziła z przewodnikiem. Jemu przyda się spędzenie trochę czasu z kimś starszym i mądrzejszym, niż… - zatrzymał się, jakby szukał określenia – Niż z tymi swoimi kolegami czy z dziewczyną, która nie ma przyszłości. Nawet nie próbował jej bronić. Ja na jego miejscu chciałabym, aby mówili o niej dobrze, ale jemu najwyraźniej nie robiło to zbytniej różnicy. Możliwe, iż był z nią tylko dlatego, że jest ładna.
- No dobrze, niech będzie – przytaknęłam. Nadal siedziałam przy stole. Nie wiedziałam czy wypadało odejść, dlatego czekałam na ruch kogoś z członków rodziny.
- A więc idź się przygotuj do góry. Maciek, chodź tam ci pieniądze – powiedział Piotr, po czym wstał od stołu. To samo zrobili pozostali i ja również.
- Ale nie trzeba! Ja za siebie zapłacę, za niego również – w kwestii pieniędzy zawsze mogłam się kłócić. Nie pozwolę, aby ktoś za mnie płacił – Przecież to nie mądre, aby przeze mnie marnował czas i na dodatek za mnie płacił.
- Damy nie powinny płacić za siebie – powiedział pan Konarski, a Maciek naśladował wargami jego słowa, robiąc przy tym śmieszne miny, co mnie rozbawiło. Nie chciałam jedna tego pokazać, więc wzięłam głęboki wdech – Po za tym to moje pieniądze, nie jego.
Zrezygnowana weszłam do góry. Przebrałam bluzkę i spodnie, złapałam w rękę skórzaną, wiosenną kurtkę. Z pod łóżka wyjęłam adidasy i zbiegłam na dół. Czekał już ubrany przy drzwiach….
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|